Coraz więcej firm transportowych wystawia swoje pojazdy użytkowe na sprzedaż. Powód? Nie zawsze jest nim decyzja o wycofaniu się z rynku. Często to rozpaczliwa walka o płynność finansową i próbę przetrwania trudnych miesięcy. Zamiast sprzedawać tabor, może warto najpierw odzyskać dostęp do gotówki zamrożonej w fakturach?
Transport pod presją: skala działalności kontra skala problemów
Polska branża transportowa od lat była jednym z motorów europejskiej logistyki – dynamiczna, odporna, nastawiona na ekspansję. Ale ten obraz zaciera się z każdym miesiącem. Od 2024 roku coraz wyraźniej widać, że w najtrudniejszym położeniu znalazły się średnie firmy transportowe, które do tej pory były motorem napędowym sektora TSL i stanowiły ważny element dla spedycji. Dziś wiele z nich ogranicza działalność do minimum, redukując floty, zwalniając pracowników, zamykając biura. Właściciele firm, które jeszcze do niedawna zarządzały flotą 10–15 pojazdów, dziś często zostawiają tylko 2–3 zestawy – na tyle, by jeździć samodzielnie, z pomocą szwagra czy brata. To nie strategia rozwoju, ale strategia przetrwania. Skąd ta zmiana?
- Z jednej strony te firmy nie mają elastyczności jednoosobowych działalności gospodarczych, które są w stanie szybko ograniczyć koszty. Z drugiej – nie dysponują skalą, buforami ani siłą przetargową dużych operatorów, by bezpiecznie negocjować zlecenia czy warunki finansowe. W efekcie zostały między młotem a kowadłem.
- analizuje Wojciech Miklaszewski z Finea, która specjalizuje się w finansowaniu TSL.
Twarde dane pokazują, że problemy mają charakter systemowy. Z analiz Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej wynika, że do końca września 2024 roku ogłoszono już 3396 postępowań restrukturyzacyjnych, czyli więcej niż na tym samym etapie w 2023 roku, gdy było ich 3214.
To oznacza, że sektor TSL staje się jednym z najbardziej wrażliwych na problemy finansowe, co potwierdza też rosnący udział tej branży w ogólnej liczbie upadłości i restrukturyzacji: z 5% w 2021 roku do aż 13% w 2024 roku.
Lawinowy wzrost zadłużenia
Równolegle rośnie łączne zadłużenie. Według danych Krajowego Rejestru Długów, w kwietniu 2025 roku dług branży TSL sięgnął 1,59 miliarda złotych, co oznacza 19-procentowy wzrost rok do roku. Największą część tej kwoty – 1,26 mld zł – stanowią zobowiązania transportu drogowego towarów. Wzrosła również liczba zadłużonych firm – z 29,3 tys. rok wcześniej do 31,7 tys. obecnie. To najwyższy poziom od czterech lat.
Średnie zadłużenie jednej firmy w branży transportowej to 50,3 tys. zł, a w przypadku firm zajmujących się stricte transportem drogowym – już 54,5 tys. zł.
W danych pojawiają się również dramatyczne przypadki jednostkowe. Rekordzistką w branży jest spółka z Warszawy, zajmująca się transportem drogowym towarów – ma do oddania 6,8 mln zł, m.in. firmom leasingowym, paliwowym i ubezpieczeniowym. Z kolei firma z największą liczbą zaległych zobowiązań – 614 przeterminowanych płatności – ma dług na poziomie 6,75 mln zł. Największą liczbę wierzycieli (91) ma natomiast jednoosobowa firma z województwa kujawsko-pomorskiego, zalegająca z 644 tys. zł.
To pokazuje, że spirala zadłużenia w wielu firmach nie jest już incydentem, ale codziennością. Coraz więcej przewoźników lawiruje między płatnościami, zalega z opłatami leasingowymi i szuka każdej możliwości odzyskania gotówki – często za cenę sprzedaży taboru, nawet jeśli ten nadal ma potencjał generowania przychodu.
Kiedy 3 auta przynoszą więcej niż 10
Zyski w transporcie nie rosną proporcjonalnie do liczby pojazdów. Wręcz przeciwnie – po przekroczeniu pewnej skali zaczynają spadać. Więcej aut to więcej problemów: kosztów stałych, zobowiązań, stresu. Wielu właścicieli przewozów zrozumiało, że samodzielna obsługa 2–3 zestawów może dać ten sam zysk, co 10 pojazdów obsługiwanych przez najemnych kierowców, spedytorów i serwisantów.
"Firmy średniej wielkości są dziś pod największą presją. Z rozmów z klientami wynika, że właściciele wolą wrócić do korzeni, mieć 2 auta i pełną kontrolę, niż prowadzić rozbudowany biznes, który ledwo się bilansuje."
Wojciech Miklaszewski
Dyrektor ds. Rozwoju Biznesu Finea
Tę intuicję potwierdzają twarde dane. Zgodnie z analizami Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD), aż 60% firm transportowych w Polsce planuje ograniczenie floty i redukcję zatrudnienia. Gdyby podobny trend dotyczył przemysłu, mówiłoby się o załamaniu sektora. W transporcie – traktuje się to jako „normalizację”, choć w rzeczywistości jest to wyraźny sygnał defensywy i ostrożności inwestycyjnej.
Potwierdzają to dane rejestracyjne. W lutym 2025 roku liczba zarejestrowanych nowych ciężarówek spadła o 7,6% r/r, osiągając najniższy poziom od 5 lat. Przedsiębiorcy po prostu nie chcą lub nie mogą inwestować – brak zleceń i rosnące ryzyko zbyt często kończą się błędną decyzją, której ceną jest utrata płynności.
Rosnące opóźnienia w płatnościach
Na to wszystko nakłada się problem zatorów płatniczych. Jak pokazują dane Faktura.pl, średni czas oczekiwania na przelew w I kwartale 2025 roku wyniósł 21,5 dnia, wobec 20,9 dnia rok wcześniej. To może wydawać się niewielką różnicą, ale w skali setek tysięcy faktur i tysięcy przewoźników oznacza wielomilionowe opóźnienia w przepływach finansowych.
Dla mikrofirm, które codziennie walczą o gotówkę na paliwo, serwis czy opłacenie rat leasingu, dwa dodatkowe dni oczekiwania mogą być różnicą między utrzymaniem ciągłości operacyjnej a sprzedażą pojazdu.
Czy sprzedaż to jedyne wyjście?
Sprzedaż to nie jest jedyne wyjście. Czasem warto zastanowić się: czy rzeczywiście muszę sprzedać ciągnik siodłowy, czy może mam inny sposób na szybkie odzyskanie środków?
Taką alternatywą może być
faktoring dla transportu – rozwiązanie, które pozwala uzyskać pieniądze za fakturę nawet w 15 minut od jej zgłoszenie. Zamiast czekać miesiącami na przelew, możesz mieć środki na bieżącą działalność tu i teraz. Dzięki temu nie trzeba wyprzedawać floty, by opłacić paliwo, ratę leasingową czy wynagrodzenie kierowcy.
To rozwiązanie staje się w Polsce coraz bardziej popularne – i nie bez powodu. Rynek faktoringu w Polsce w 2024 roku zanotował wzrost obrotów o 4,7%, a to oznacza, że nawet mimo niestabilnej sytuacji gospodarczej, coraz więcej firm sięga po to narzędzie finansowania bieżącej działalności. Firmy zrzeszone w Polskim Związku Faktorów (PZF) skupiły wierzytelności na łączną kwotę 471 mld zł, podczas gdy rok wcześniej było to 450 mld zł.
Z usług faktoringowych skorzystało 27 tysięcy przedsiębiorstw – o 3% więcej niż rok wcześniej. Co ciekawe, przekazano do wykupu aż 28,7 mln faktur, co oznacza wzrost aż o 7,3% rok do roku. Wzrost aktywności i popularności tego rozwiązania to wyraźny sygnał, że przedsiębiorcy zaczęli aktywnie zarządzać płynnością, zamiast biernie czekać na spóźnione przelewy.
Choć największą część obrotów faktoringowych w Polsce stanowią branże dystrybucji (38,6%) i produkcji (37,7%), to transport również zaczyna zwiększać swój udział. Na koniec 2024 roku firmy z sektora TSL odpowiadały już za 3,5% całego wolumenu faktoringowego, co może się wydawać liczbą skromną, ale oznacza miliardy złotych w skali rocznej.
I tu warto podkreślić: faktoring nie jest rozwiązaniem zarezerwowanym dla dużych spółek czy wielkich operatorów logistycznych. To narzędzie szczególnie korzystne dla mikroprzedsiębiorców, którzy działają w oparciu o kilka faktur miesięcznie i nie mogą sobie pozwolić na miesiące oczekiwania na płatność.
W kontekście transportu, gdzie zlecenia są często powtarzalne, a margines błędu finansowego niewielki, każdy dzień zwłoki to ryzyko utraty płynności. Dlatego możliwość uzyskania środków z faktury tuż po jej wystawieniu może przesądzić o dalszym działaniu firmy – albo o jej zamknięciu.
Polecamy zapoznać się również z tym, jakie są
szczegóły faktoringu firm transportowych.
Mikrofaktoring w praktyce
Jak to działa? Wystawiasz fakturę, przesyłasz ją do firmy faktoringowej, która przelewa Ci większość jej wartości od razu (np. 90%). Resztę otrzymujesz, gdy Twój kontrahent ureguluje należność. Dzięki temu:
- nie musisz pożyczać pieniędzy,
- nie zalegasz z opłatami,
- możesz spokojnie przyjmować kolejne zlecenia.
Faktura to Twoje pieniądze – tylko że w przyszłości.
Dzięki płynności możesz więcej: tankować, serwisować, inwestować. Ale też – negocjować lepsze warunki, odbierać zlecenia, których inni się obawiają. To przewaga konkurencyjna, której nie daje ani kredyt, ani leasing. Co ważne, z usługi mogą korzystać nawet jednoosobowe firmy transportowe. Nie trzeba mieć spółki, biura czy sztabu księgowych. Wystarczy chęć rozwoju i decyzja, by nie być zakładnikiem terminów płatności.
Zanim sprzedasz, policz i sprawdź
Sprzedaż auta użytkowego może być racjonalna. Ale zanim to zrobisz, zastanów się:
- Czy Twoje problemy wynikają z braku zleceń, czy z braku płatności?
- Czy naprawdę chcesz likwidować tabor, który może jeszcze przez lata przynosić dochód?
- Czy nie warto najpierw odzyskać środki zamrożone w fakturach?
Zamiast sprzedawać, spróbuj odzyskać kontrolę. Zamiast rezygnować – działaj. Transport to nie tylko pojazdy. To także strategia finansowa, a ta może się zacząć od jednej decyzji: „nie czekam na przelew”.